Przestań myśleć o sobie jak o kupie gruzu!


Chłopaka? Możesz zmienić, Tinder działa prężnie. Od rodziców? Możesz się wyprowadzić, mieszkania na wynajem wyrastają jak grzyby po deszczu. Środowisko? Możesz znaleźć nowe, jest pełno kół zainteresowań. Ale… Jest jedna taka relacja, na którą nic nie poradzisz. Relacja, do której jesteś przytwierdzony niczym pracownik korpo do biurka. Relacja z samym sobą.

Spójrzmy prawdzie w oczy – od siebie się nie uwolnisz. Rodzisz się ze sobą, żyjesz ze sobą, umierasz ze sobą. Z nikim innym nie przebywasz 24 godzin na dobę non-stop. Z tego powodu, kierując się logiką i zdrowym rozsądkiem, powinieneś tę relację pielęgnować i dbać, aby była jak najlepsza i przynosiła Ci dobre samopoczucie. Dlaczego bywa wręcz odwrotnie? Pomyśl, czy zdarza Ci się czasami (albo często) negatywnym myśleniem wbijać się w ziemię, dołować, albo – o zgrozo! - pozwalać zarzucać sieci depresji? Nawet jeśli nie chcesz się teraz przyznać, ja wiem, że takie myśli zdarzają się każdemu. Możesz nie wypowiadać na głos słów typu: „Ależ jestem głupi”, „Dlaczego zawsze mnie to spotyka?”, „Jestem beznadziejny, nigdy mi się nie uda”, ale i tak mają one ogromną moc, ponieważ kodujesz je w swojej podświadomości, która nie ma magicznego filtra i wszystko, co jej zaserwujesz uzna za prawdę. Sam sprowadzasz na siebie nieszczęścia, złe samopoczucie, depresję i niepowodzenia. Po co?

Sprawa jest szalenie prosta. Jeśli kogoś kochasz, nie powtarzasz mu kilka razy dziennie „Masz twarz jak kaloryfer”, więc z jakiej okazji miałbyś to robić w stosunku do siebie? Wiem, że od dzieciństwa wpaja się małym człowieczkom, że nie wolno się chwalić, trzeba być skromnym, bla bla bla. Nieprawda! Nie musisz być skromny – jeśli coś osiągnąłeś, powinieneś podzielić się tym z innymi, żeby zainspirować ich do pracy; nie musisz reagować zakłopotaniem na komplementy – jesteś cholernie piękny; nie musisz pomniejszać swoich osiągnięć i sukcesów – nie wmawiaj sobie, że każdy jest w stanie osiągnąć to co Ty, bo nie jest! Doceniaj małe rzeczy i bądź dumny z tego co robisz, nie porównując się z innymi. Gdybym przejmowała się, że, załóżmy, jakiś tam procent ludzi na siłowni wyciska więcej ode mnie, dawno przestałabym tam chodzić. Ja wyciskam tyle, ile mogę i jestem z tego dumna. Przecież oni mogą być gorsi na przysiadach albo martwym ciągu. Ale to właściwie też nie ma znaczenia. Wiesz dlaczego? Bo chodzi o to, żeby codziennie stawać się lepszą wersją siebie, a nie kogoś innego. Wystarczy, że staniesz się uważnym obserwatorem i zaczniesz doceniać swoje działania.

Zmierzam do tego, aby przekonać Cię, że warto kochać siebie i dbać o relację ze sobą. Bo jeśli nie potrafisz kochać siebie, nie potrafisz w pełni kochać innych. Wiem, że teraz może wydawać Ci się, że to bzdura, ale jest inaczej. Bzdurą jest wieczne krytykowanie siebie i podkopywanie pod sobą dołków. Nie chodzi mi o to, żebyś był narcystycznym dupkiem, który nie zważa na uczucia innych. Chodzi o to, żebyś potrafił szczerze i z przekonaniem powiedzieć „Świetna robota, jestem z Ciebie dumny/a!” zarówno innym, jak i sobie.

Poniżej przygotowałam ćwiczenie, które możesz po uzupełnieniu powiesić sobie na lustrze w łazience, na lodówce, albo gdziekolwiek indziej, gdzie często patrzysz. Przypominając sobie tak istotne rzeczy codziennie, na pewno będziesz wychodzić z domu naładowany energią i chętny do pracy :)


Przesyłam dużo miłości, 
Rosa xx

Komentarze

  1. Dokładnie. Jeśli pokochasz samego siebie, lub chociaż zaakceptujesz to jakim jesteś to nawet hejt, tak popularny w dzisiejszym świecie, nie zburzy twojej pewności siebie. Ja zawsze sobie powtarzałam, że nie ważne co inni o mnie mówią. Ważne bym ja była zadowolona z tego co robię i jaka jestem. :)

    Pozdrawiam
    Blogger at http://wondance.com/

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz