Życie to nonsens... Ale może jednak ma jakiś sens?

Po co ja tu właściwie jestem?
Pytanie, które - jak sądzę - każda istota myśląca rzadziej lub częściej sobie zadaje, a poświęciłabym własną rękę, że dla niektórych jest to taki metapoziom, że już zrezygnowali z lektury. Nie mam tego nikomu za złe, w stosunku do innych jestem bardzo wyrozumiała. Wbrew temu, co uporczywie wpaja się uczniom w szkołach, nie da się zmusić do myślenia, jeśli dana osoba nie wykaże choć krzty dobrej woli. Ale jednak trochę szkoda. Gdybyśmy na chwilkę zatrzymali się i pochylili nad tą, było nie było istotną kwestią, dotyczącą naszego życia na ziemi, świat byłby o wiele bardziej przyjazny.

Wyobraź sobie najbardziej pozytywnego i zakręconego z miłości człowieka, jakiego znasz. Zastanawiałeś się kiedyś, co sprawia, że taki jest? Że pozwala sobie dosłownie skakać przez życie niczym młody kangur z ADHD po zażyciu extasy, nie przejmując się, co pomyślą ludzie dookoła? I skąd, kurde blaszka, bierze na to siłę i energię w świecie pełnym wojen, ataków terrorystycznych i nienawiści?
A teraz obróć się o 180 stopni i pomyśl o osobie, która jest największym smutasem i pesymistą, z którym kiedykolwiek obcowałeś. Przeanalizuj go tak samo dokładnie jak wcześniejszego wesołka, ale nie oceniaj. Tylko obserwuj. Jakie emocje wzbudzają w Tobie ludzie, których obrazy przywołałeś?
Podejrzewam, że niezależnie od Twojej recepcji świata, są to emocje skrajnie różne. Jesteś albo w obozie optymisty, albo pesymisty.

Mój wesołek, któremu na potrzeby tekstu damy na imię Bogusz, jest kimś, kto przeżył w życiu wszystko. Począwszy od posiadania ośmiorga rodzeństwa i matki alkoholiczki, poprzez utratę ojca w wieku 14 lat i pracę w szwalni, aż do przyznania się przed sobą i światem do bycia homoseksualistą i prowadzenia własnego baru. Jest to przeszłość, którą nie każdy by psychicznie udźwignął. Jednak patrząc na Bogusza, z góry zakłada się, że ma życie usłane różami. Uśmiecha się zawsze. Jest duszą towarzystwa. Potrafi znaleźć rozwiązanie najbardziej patowej sytuacji.
Smutas – roboczo Janusz – nie ma w żaden sposób dramatycznej przeszłości, a ciężkiej pracy nie doświadczył. Ma dwójkę rodzeństwa, oboje rodziców w dobrym zdrowiu, którzy być może nie spełniają wszystkich jego zachcianek, ale starają się i zdecydowanie niczego mu nie brakuje. Żyje, ale mając z tyłu głowy permanentne „Nie chce mi się”. Dodatkowo, dla niego warunki do poczynienia jakiejkolwiek akcji zawsze są niesprzyjające. Albo za zimno, albo za gorąco, albo zbyt umiarkowanie.

Co różni Bogusza i Janusza? Na pierwszy rzut oka podejście do codzienności i przeszłość. Jednak znacznie ważniejsze jest coś innego.
Bogusz ma cel. I nie mówię tutaj o przyzimnych kwestiach typu wzbogacenie się, kupno mieszkania czy samochodu. Celem Bogusza jest życie. Ż Y C I E. Prawdziwe, które można zdefiniować jako bycie z ludźmi, szerzenie miłości, zmienianie świata na lepsze. Dorobienie się milionów i rozwój zawodowy to dla niego tylko dodatki do tych wspaniałości, które wiążą się z poczuciem, że kocha i jest kochany.
Oczywiście, Janusz też ma cele. Ale nie uwzględniają one nikogo poza nim samym. No, może poza starym znajomym Konsumpcjonizmem. Chce być najlepszy, najbardziej doceniany i zauważany w swoim środowisku, ciągle goni za wynikami, próbując udowodnić nimi swoją wartość. Zależy mu na markowych ubraniach i idealnym wyglądzie, bo kto awansuje jakiegoś rozczochranego i nieogarniętego wesołka?

Wiem, że nie można mierzyć wszystkich jedną miarką. Historia Janusza i Bogusza to tylko przykłady. Każde istnienie jest niesamowicie cenne i nie twierdzę, że Januszowi nie należy się miejsce na Ziemi. Wszyscy zostaliśmy wyposażeni w inne blizny, co sprawia, że jesteśmy różni praktycznie w każdym aspekcie. Ale co do jednego mogę Cię z pełną odpowiedzialnością zapewnić - nawet jeśli jesteś jak Janusz, gnasz i gnasz, a nie widzisz w swoim życiu sensu, chociaż pozornie masz bardzo długą listę "daily goals", możesz się zmienić. Wierz lub nie, ale każdy z nas jest tu po coś. Nie każdy będzie Krzysztofem Kolumbem czy Stephenem Hawkingiem. Nie każdy wywróci świat do góry nogami i będzie sławny. I nie o to chodzi! Chodzi o to, żeby małe rzeczy miały dla Ciebie sens. Żeby Twoim celem było podniesienie się z łóżka, aby żyć i czuć z tego powodu spełnienie. Żyć naprawdę, móc kochać i czuć. Czuć, że niezależnie w jakim położeniu i sytuacji życiowej się znajdujesz – to ma sens. To naprawdę ma sens, Bąbel.

Rosie xx

Komentarze

  1. Dokładnie tak, bardzo przyjemny, motywujący post :) Taka prawda - musi cieszyć się z małych rzeczy w życiu, nie być marudami i chodzącymi chmurami gradowymi! Bo życie każdego człowieka ma ogromny sens :) Pozdrawiam! Milkowomi.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że ktoś podobnie na to patrzy! Pozdrawiam ❤️

      Usuń

Prześlij komentarz