Bo ja nie mam silnej wioli... Oto ulubiona wymówka wszystkich, którzy mieli przeambitne plany, ale jakoś nie udało im się ich zrealizować.
Ile razy to słyszeliście? A ile razy sami tak mówiliście? Niech zgadnę... ZBYT WIELE. I pewnie zawsze uważaliście, że to świetne wytłumaczenie każdej możliwej porażki i zmarnowanej szansy? No jasne! Bo przecież nikt nie może mieć do Was pretensji, a już Wy sami na pewno nie. W końcu to nie Wasza wina tylko tej silnej woli, że jakaś taka słaba... Prawda? Otóż NIE.
Mam dla Was wiadomość, która być może (będę zaskoczona, jeśli tak się nie stanie) Was zaskoczy. Silna wola nie jest czymś, co jedni dostają ot - tak sobie, a inni nie. Silną wolę trzeba WYPRACOWAĆ. Tak, tak, wiem - słowo "praca" niezbyt dobrze się kojarzy. Bo to oznacza, że silna wola wymaga WYSIŁKU.
Jasne, że wymaga! Z silną wolą jest dokładnie tak samo jak z siłą mięśni. Nikt nie rodzi się silny. Oczywiście niektórzy na starcie maja lepsze warunki od innych. Genetyka to wielka loteria. Jedni rodzą się z budową, która sprawia, że jak się lekko zamachną i dadzą komuś w mordę, to ta osoba zobaczy wszystkie gwiazdy. Inni (np. ja) z natury są uparci jak osły, więc łatwiej im osiągnąć to, co sobie postanowili - bo tak. Jeszcze inni przychodzą na świat chuderlawi, a do tego z wrodzoną tendencją do odpuszczania, kiedy tylko robi się zbyt ciężko. Ale bez względu na to, jak wyposażyła nas natura, zawsze możemy zrobić progres! A to oznacza, że jeśli się postaramy, nawet najsłabsza wola stanie się odrobinę silniejsza.
Nie będę Was oszukiwać - silna wola rodzi się w bólach. Moja zrodziła się ze wszystkich treningów, na które nie chciało mi się iść, ale poszłam; ze wszystkich czekolad, batoników, ciastek i ciast, na które miałam ogromną ochotę, a których ostatecznie nie zjadłam; z każdego pęcherza, którego nabawiłam się, wydłużając trening; z każdej porcji sałatki, której strasznie nie chciało mi się jeść, bo obok rozchodził się smakowity zapach kebabu, który zajadał mój mąż i z wielu, wielu innych mniejszych lub większych wyrzeczeń i trudności, które czyhały na mnie każdego dnia. Ale udało się! Moja silna wola jest naprawdę silna, a nie jak wcześniej - silna tylko z nazwy.
Ale - tu znów nie będę Was oszukiwać - praca nad siłą woli nie jest procesem, który można raz na zawsze zakończyć, odtrąbieniem sukcesu i finito! To byłoby zbyt proste. Bywa więc, że moja silna wola jest wystawiana na próby. Np. ostatnio, czytając wieczorem książkę, miałam ogromną ochotę na batonika (co prawda w moim domu były tylko batony typu musli bar, ale i tak jedzenie ich po 22 nie byłoby zbyt mądre). Pech chciał, że książka była bardzo ciekawa, więc nie miałam ochoty wstawać, iść do kuchni i brać go osobiście z szafki. Poprosiłam męża, żeby zrobił to za mnie. Na moje szczęście (i mojej silnej woli również) odmówił.
- Zobaczysz jaka będziesz z siebie dumna, jeśli tego nie zrobisz - powiedział.
I tu płynnie przechodzimy do tego, jak trenować siłę woli. Jedna z metod polega właśnie na tym, żeby wyobrazić sobie, jak będziemy się czuć, kiedy ulegniemy pokusie, a następnie jakie uczucia wzbudzi w nas utrzymanie się w ryzach i niełamanie własnych postanowień. Zakładając, że chodzi o sprawę, która jest dla nas ważna (a zakładam, że jest, bo po co się męczyć dla rzeczy błahych), w pierwszym przypadku poczujemy się fatalnie (nikt nie lubi przegrywać), a w drugim będziemy z siebie dumni. Ja byłam, kiedy nie zjadłam tego batonika, serio!
Innym sposobem, który często praktykuję, kiedy moja wola ma chęć trochę osłabnąć, jest szczera rozmowa z samą sobą. Zaczynam od racjonalnych argumentów i staram się przekonać swojego wewnętrznego lesera, że powinnam trzymać się swojego planu (np. treningowego). Zdarza się jednak, że bardzo, ale to baaardzo mi się nie chce. Wtedy od rzeczowej wymiany argumentów przechodzę do fazy wewnętrznej awantury i ostro jadę sobie po ambicji i wszystkim, czym tylko się da. W ostateczności obrzucam się inwektywami, które nie za bardzo nadają się do cytowania. Sprawdza się rewelacyjnie!
U każdego z Was może się jednak sprawdzać coś innego. W końcu każdy z nas jest inny, więc motywują go inne rzeczy. Jeśli moje sposoby Wam nie odpowiadają, mam dla Was dwa inne, zaczerpnięte z "Ogarnij się!" Sary Knight:
No, to tyle ode mnie. Lećcie pracować nad swoją silną wolą, żebyście nigdy więcej nie wykręcali się jej brakiem ;)
Powodzenia!
NatS
Ile razy to słyszeliście? A ile razy sami tak mówiliście? Niech zgadnę... ZBYT WIELE. I pewnie zawsze uważaliście, że to świetne wytłumaczenie każdej możliwej porażki i zmarnowanej szansy? No jasne! Bo przecież nikt nie może mieć do Was pretensji, a już Wy sami na pewno nie. W końcu to nie Wasza wina tylko tej silnej woli, że jakaś taka słaba... Prawda? Otóż NIE.
Mam dla Was wiadomość, która być może (będę zaskoczona, jeśli tak się nie stanie) Was zaskoczy. Silna wola nie jest czymś, co jedni dostają ot - tak sobie, a inni nie. Silną wolę trzeba WYPRACOWAĆ. Tak, tak, wiem - słowo "praca" niezbyt dobrze się kojarzy. Bo to oznacza, że silna wola wymaga WYSIŁKU.
Nie będę Was oszukiwać - silna wola rodzi się w bólach. Moja zrodziła się ze wszystkich treningów, na które nie chciało mi się iść, ale poszłam; ze wszystkich czekolad, batoników, ciastek i ciast, na które miałam ogromną ochotę, a których ostatecznie nie zjadłam; z każdego pęcherza, którego nabawiłam się, wydłużając trening; z każdej porcji sałatki, której strasznie nie chciało mi się jeść, bo obok rozchodził się smakowity zapach kebabu, który zajadał mój mąż i z wielu, wielu innych mniejszych lub większych wyrzeczeń i trudności, które czyhały na mnie każdego dnia. Ale udało się! Moja silna wola jest naprawdę silna, a nie jak wcześniej - silna tylko z nazwy.
- Zobaczysz jaka będziesz z siebie dumna, jeśli tego nie zrobisz - powiedział.
I tu płynnie przechodzimy do tego, jak trenować siłę woli. Jedna z metod polega właśnie na tym, żeby wyobrazić sobie, jak będziemy się czuć, kiedy ulegniemy pokusie, a następnie jakie uczucia wzbudzi w nas utrzymanie się w ryzach i niełamanie własnych postanowień. Zakładając, że chodzi o sprawę, która jest dla nas ważna (a zakładam, że jest, bo po co się męczyć dla rzeczy błahych), w pierwszym przypadku poczujemy się fatalnie (nikt nie lubi przegrywać), a w drugim będziemy z siebie dumni. Ja byłam, kiedy nie zjadłam tego batonika, serio!
Innym sposobem, który często praktykuję, kiedy moja wola ma chęć trochę osłabnąć, jest szczera rozmowa z samą sobą. Zaczynam od racjonalnych argumentów i staram się przekonać swojego wewnętrznego lesera, że powinnam trzymać się swojego planu (np. treningowego). Zdarza się jednak, że bardzo, ale to baaardzo mi się nie chce. Wtedy od rzeczowej wymiany argumentów przechodzę do fazy wewnętrznej awantury i ostro jadę sobie po ambicji i wszystkim, czym tylko się da. W ostateczności obrzucam się inwektywami, które nie za bardzo nadają się do cytowania. Sprawdza się rewelacyjnie!
U każdego z Was może się jednak sprawdzać coś innego. W końcu każdy z nas jest inny, więc motywują go inne rzeczy. Jeśli moje sposoby Wam nie odpowiadają, mam dla Was dwa inne, zaczerpnięte z "Ogarnij się!" Sary Knight:
- skupcie się na negatywnych emocjach związanych ze swoim położeniem, np. w przypadku osób, które chcą schudnąć - na tym, jak fatalnie czujecie się ze swoją tuszą, albo w przypadku tych, którzy mieli oszczędzać, ale zobaczyli śliczną sukienkę, która po prostu "muszą" mieć - na tym, jak fatalnie jest być ciągle spłukanym i nie móc jechać w podróż marzeń.
- za każdym razem, kiedy macie ochotę ulec pokusie lub odpuścić, pomyślcie, co by na to powiedziała osoba, z której zdaniem bardzo się liczycie, np. mama. Kiedy teraz o tym myślę, dochodzę do wniosku, że można rozbudować tę technikę i po prostu zadzwonić w chwili słabości do tej osoby po małą dawkę motywacji.
No, to tyle ode mnie. Lećcie pracować nad swoją silną wolą, żebyście nigdy więcej nie wykręcali się jej brakiem ;)
Powodzenia!
NatS



Komentarze
Prześlij komentarz