Doba ma tylko 24 godziny. Ile razy to słyszeliście? Albo: Czas nie jest z gumy... Założę się, że zbyt wiele. Ja też. Do tego zwykle tego typu wymówki stosują osoby, które nie mają zbyt wiele do roboty, ale chcą usprawiedliwić to, że czegoś tam nie zrobiły, zaniedbały przyjaciół, nie wyrobiły się z jakimś zadaniem itd. itp.
Tymczasem doba ma AŻ 24 godziny. Na pewno znacie osoby, które zawsze mają mnóstwo do zrobienia i wszystko ogarniają z uśmiechem na twarzy, a do tego znajdują jeszcze czas na pielęgnowanie relacji z ludźmi, na których im zależy. Ja też je znam. Jaki jest ich sekret? Nie ma żadnego sekretu! Wszystko jest kwestią dobrej organizacji.
Organizacja czasu to jedno z wyzwań, z którymi cały czas się mierzę. Na razie daleko mi do Wonder Woman, która wszystko perfekcyjnie ogarnia, ale chyba jestem na dobrej drodze, bo coraz częściej słyszę: Jak ty znajdujesz na to czas?
Jak znajduję czas, żeby przed pójściem do pracy zjeść fajne śniadanie (np. jajka na miękko), zrobić sobie świeżą sałatkę na lunch, zapleść włosy w warkocze i dotrzeć do firmy rowerem zamiast autem? Tu Was zaskoczę. Nie, nie wstaję dużo wcześniej. Wystarczy, że podnoszę się z łóżka 10-15 minut wcześniej niż dotychczas. Reszta to kwestia mobilizacji - po prostu im więcej mam do zrobienia, tym wydajniej wykorzystuję czas. Tylko tyle.
Jak ja to robię, że po spędzeniu ośmiu godzin w pracy mam czas na bieganie, prowadzenie bloga, czytanie książek, chodzenie do kina, spotkania z rodziną i znajomymi itp. itd., a do tego ogarnięcie tych wszystkich rzeczy, które musi robić każdy z nas (np. zakupów, gotowania, sprzątania i innych czynności domowych)? Tu działa dokładnie ten sam schemat - im więcej zadań, tym większa mobilizacja, ale jest coś jeszcze. Żeby ogarnąć cały ten życiowy bajzel i mieć jeszcze czas na przyjemności, sama mobilizacja niestety nie wystarczy. Trzeba jeszcze nauczyć się planować i zrezygnować z "pożeraczy czasu".
Jeśli chodzi o planowanie, robię to wielopoziomowo. Jak to działa? Najpierw planujemy miesiąc. Wiadomo, że są dni, kiedy dzieje się coś ważnego - np. ktoś ma urodziny, mamy wizytę u dentysty lub idziemy na koncert. Później układamy plan na każdy kolejny tydzień, uwzględniając wszystkie rzeczy, które chcemy zrobić - np. rozpisujemy plan treningów, wpisujemy umówione wcześniej spotkania i inne sprawy do załatwienia. Nie musicie tego robić z jakimś wielkim wyprzedzeniem. Wystarczy, że poświęcicie na to chwilę w niedzielę wieczorem, a nawet w poniedziałek rano. Na koniec, wieczorem (ewentualnie rano) układamy plan na kolejny dzień - najpierw praca, później to, a jeszcze później tamto.
Brzmi to trochę tak, jakbyście mieli nie odrywać się od kalendarza, prawda? Ale spokojnie, ta metoda pozostawia dużo miejsca na improwizację. W końcu każdy plan można zmienić! Planowanie ma tylko ułatwić połapanie się w tym, co jeszcze mamy do zrobienia i panowanie nad realizacją zadań ;)
A co z "pożeraczami czasu"? Może być nimi wszystko, co odciąga Was od robienia rzeczy, które chcielibyście lub powinniście robić. W moim przypadku była to telewizja. Był taki czas, kiedy każdego dnia wieczorem siadałam przed telewizorem i oglądałam jakiś serial lub program, który nawet nie do końca mnie interesował - ot, siła przyzwyczajenia.
Po pewnym czasie doszłam do wniosku, że wpatrywanie się w ekran i gapienie się na te - bądź co bądź mało ambitne produkcje - nic mi nie daje. Że mogłabym w tym czasie przeczytać książkę (bo na półkach stoi przynajmniej 10 nowych pozycji, które czekają aż znajdę na nie czas). Albo obejrzeć jakiś dobry film (a lista filmów, które chcę obejrzeć jest naprawdę długa). Albo coś ugotować. Albo poprasować. Albo pomalować paznokcie. Cokolwiek! Więc porzuciłam wieczorne oglądanie bzdurnych seriali i programów. I wiecie co? Czuję się z tym rewelacyjnie! Spróbujcie zrezygnować ze swoich "pożeraczy czasu", a sami zobaczycie, ile Wam go przybędzie ;)
Pamiętajcie, doba ma AŻ 24 godziny i tylko od Was zależy, jak je wykorzystacie. Wy też możecie być osobami, które robią mnóstwo ciekawych rzeczy, dzięki czemu czują się spełnione i szczęśliwe. Więc, Miśki kochane, do roboty - wyciśnijcie życie jak cytrynę i zróbcie sobie lemoniadę! :D
NatS
Tymczasem doba ma AŻ 24 godziny. Na pewno znacie osoby, które zawsze mają mnóstwo do zrobienia i wszystko ogarniają z uśmiechem na twarzy, a do tego znajdują jeszcze czas na pielęgnowanie relacji z ludźmi, na których im zależy. Ja też je znam. Jaki jest ich sekret? Nie ma żadnego sekretu! Wszystko jest kwestią dobrej organizacji.
Organizacja czasu to jedno z wyzwań, z którymi cały czas się mierzę. Na razie daleko mi do Wonder Woman, która wszystko perfekcyjnie ogarnia, ale chyba jestem na dobrej drodze, bo coraz częściej słyszę: Jak ty znajdujesz na to czas?
Jak znajduję czas, żeby przed pójściem do pracy zjeść fajne śniadanie (np. jajka na miękko), zrobić sobie świeżą sałatkę na lunch, zapleść włosy w warkocze i dotrzeć do firmy rowerem zamiast autem? Tu Was zaskoczę. Nie, nie wstaję dużo wcześniej. Wystarczy, że podnoszę się z łóżka 10-15 minut wcześniej niż dotychczas. Reszta to kwestia mobilizacji - po prostu im więcej mam do zrobienia, tym wydajniej wykorzystuję czas. Tylko tyle.
Jak ja to robię, że po spędzeniu ośmiu godzin w pracy mam czas na bieganie, prowadzenie bloga, czytanie książek, chodzenie do kina, spotkania z rodziną i znajomymi itp. itd., a do tego ogarnięcie tych wszystkich rzeczy, które musi robić każdy z nas (np. zakupów, gotowania, sprzątania i innych czynności domowych)? Tu działa dokładnie ten sam schemat - im więcej zadań, tym większa mobilizacja, ale jest coś jeszcze. Żeby ogarnąć cały ten życiowy bajzel i mieć jeszcze czas na przyjemności, sama mobilizacja niestety nie wystarczy. Trzeba jeszcze nauczyć się planować i zrezygnować z "pożeraczy czasu".
Jeśli chodzi o planowanie, robię to wielopoziomowo. Jak to działa? Najpierw planujemy miesiąc. Wiadomo, że są dni, kiedy dzieje się coś ważnego - np. ktoś ma urodziny, mamy wizytę u dentysty lub idziemy na koncert. Później układamy plan na każdy kolejny tydzień, uwzględniając wszystkie rzeczy, które chcemy zrobić - np. rozpisujemy plan treningów, wpisujemy umówione wcześniej spotkania i inne sprawy do załatwienia. Nie musicie tego robić z jakimś wielkim wyprzedzeniem. Wystarczy, że poświęcicie na to chwilę w niedzielę wieczorem, a nawet w poniedziałek rano. Na koniec, wieczorem (ewentualnie rano) układamy plan na kolejny dzień - najpierw praca, później to, a jeszcze później tamto.
Brzmi to trochę tak, jakbyście mieli nie odrywać się od kalendarza, prawda? Ale spokojnie, ta metoda pozostawia dużo miejsca na improwizację. W końcu każdy plan można zmienić! Planowanie ma tylko ułatwić połapanie się w tym, co jeszcze mamy do zrobienia i panowanie nad realizacją zadań ;)
A co z "pożeraczami czasu"? Może być nimi wszystko, co odciąga Was od robienia rzeczy, które chcielibyście lub powinniście robić. W moim przypadku była to telewizja. Był taki czas, kiedy każdego dnia wieczorem siadałam przed telewizorem i oglądałam jakiś serial lub program, który nawet nie do końca mnie interesował - ot, siła przyzwyczajenia.
Po pewnym czasie doszłam do wniosku, że wpatrywanie się w ekran i gapienie się na te - bądź co bądź mało ambitne produkcje - nic mi nie daje. Że mogłabym w tym czasie przeczytać książkę (bo na półkach stoi przynajmniej 10 nowych pozycji, które czekają aż znajdę na nie czas). Albo obejrzeć jakiś dobry film (a lista filmów, które chcę obejrzeć jest naprawdę długa). Albo coś ugotować. Albo poprasować. Albo pomalować paznokcie. Cokolwiek! Więc porzuciłam wieczorne oglądanie bzdurnych seriali i programów. I wiecie co? Czuję się z tym rewelacyjnie! Spróbujcie zrezygnować ze swoich "pożeraczy czasu", a sami zobaczycie, ile Wam go przybędzie ;)
Pamiętajcie, doba ma AŻ 24 godziny i tylko od Was zależy, jak je wykorzystacie. Wy też możecie być osobami, które robią mnóstwo ciekawych rzeczy, dzięki czemu czują się spełnione i szczęśliwe. Więc, Miśki kochane, do roboty - wyciśnijcie życie jak cytrynę i zróbcie sobie lemoniadę! :D
NatS



Komentarze
Prześlij komentarz