Że niby siłownia zewnętrzna to przypał?

Przyznam się Wam bez bicia - jakiś czas bardzo (bardzo) sceptycznie podchodziłam do tematu siłowni zewnętrznych. I to nie dlatego, że chodzenie na siłownię w centrum miasta jest bardziej fancy, a dlatego, że uznawałam taki sposób treningu za hmm... oszukany. Jestem miłośniczką ćwiczenia z dużym obciążeniem i wysoką świadomością dotyczącą trenowanych partii mięśni, dlatego też brak dodatkowych ciężarów wydawał mi się czymś nieakceptowalnym. Chociaż żebyśmy się dobrze zrozumieli - nadal nie jest to moja ukochana forma treningu, ale zdecydowanie zaczęłam ją bardziej doceniać, kiedy się przez chwilę nad nią pochyliłam. Już tłumaczę dlaczego!

W moim mieście miała ostatnio miejsce, przynajmniej dla mnie, mrożąca krew w żyłach sytuacja. Zamknięto najlepiej zlokalizowaną i niesamowicie preofesjonalnie wyposażoną siłownię, z którą nie ukrywam, czułam więź emocjonalną, bo tam zaczęła się moja przygoda z fitnessem. Nie wyobrażałam sobie rezygnacji z mojego wyciskania czy też przysiadów ze sztangą, więc przeniosłam się do bardziej kameralnej (ale równie wspaniałej! z tego miejsca pozdrawiam cały Od-Nova team) siłowni osiedlowej. Cóż, wprawdzie muszę tam dojeżdżać rowerem i wymaga to lekkiego strategicznego majstersztyku, ale nie o tym.

Chodzi o to, że niektórzy, pochodzący na przykład z okolicznych miejscowości, a pojawiający się w mieście tylko do szkoły lub pracy, zostali w ten sposób odcięci od możliwości chodzenia na siłownię, przynajmniej do czasu otwarcia w centrum innej sieciówki. I co tu zrobić? Miśki, no bądźmy szczerzy - wiele osób ma "drobne" problemy z motywacją, więc nie podniesie się z kanapy, żeby zrobić pompki albo pobiegać po schodach. Z pomocą przychodzą w takiej sytuacji właśnie siłownie zewnętrzne, które wiosną i latem sprawdzą się idealnie, jeżeli z jakiegoś powodu nie macie stałego dostępu do siłowni zamkniętej. Lepszy jakikolwiek trening od braku treningu! A jak trwoga, to na siłkę zewnętrzną, jak to mówią (czy jakoś podobnie).

Inną kwestią jest to, że posiadanie karnetu na siłownię to po prostu droga impreza. Nie każdego na to stać, a każdy potrzebuje ruchu. Ćwiczenia na świeżym powietrzu będą idealnym rozwiązaniem. Nie dość, że wyrobicie bicepsy, to jeszcze nacieszycie się przepiękną pogodą i scenerią parku, albo jakiegoś malowniczego bulwaru. A poza tym, możecie wyciągnąć w takie miejsce mamę/tatę/dziewczynę/dziadka i spędzić w miły sposób popołudnie. Same plusy!

Widząc, jak bardzo niepopularne są tego typu siłownie, doszłyśmy z Nacią do wniosku, że tak ogromny potencjał miejskich inwestycji nie może się marnować. Wypróbowałyśmy jedną w naszej okolicy i być może nie był to najcięższy trening w moim życiu, po którym nie będę mogła się ruszyć przez kilka dni niczym po pierwszym dniu nóg, na którym wzięłam 6kg na wykrok, to sprawił nam tyle radości i śmiechu, że aeroby po były zupełnie zbędne.

Jeżeli nigdy wcześniej nie ćwiczyliście na siłowni, spróbujcie najpierw w podobnym miejscu, bo ostatecznie co Wam szkodzi? Ewentualnie coś zyskacie i zrodzi się w Was miłość do treningów siłowych! A kolejny siłowniany miś-szaleniec to wypełnienie mojego serca masą szczęścia... ❤


Ładnie wyczyśćcie zakurzone po zimie adidasy, wskakujcie w szorty i naprzód! Samo się nie zrobi!

Rosa xx

Komentarze