Jeśli trenujesz, trenuj świadomie

Za każdym razem, kiedy wspominam swoje początki na siłowni chce mi się śmiać. A nawet nie tylko chce, bo potrafię myśląc o tym roześmiać się sama do siebie na ulicy, wywołując cokolwiek podejrzliwe spojrzenia przechodniów. Być może tak jak oni zastanawiacie się, co mnie w tym wszystkim tak bawi. Odpowiedź jest całkiem prosta – w ludziach, których pewne zachowania w moim drugim domu uznaję za ekstremalnie nieporadne, po prostu widzę siebie sprzed dwóch lat. Wtedy myślę „Jenyy, ludzie też musieli postrzegać mnie jako takiego biednego żuczka…”, ale ostatecznie dochodzę do wniosku, że każdy przecież kiedyś zaczynał. Bądźmy wyrozumiali!

Pierwsze dni z treningami to obserwacje, obserwacje i jeszcze raz obserwacje. Przekraczając próg siłowni będąc świeżakiem po prostu nie chcemy wyjść na idiotów, więc przyglądamy się tym, którzy wydają nam się obeznani z tematem i zwyczajnie robimy to co oni. Niby da się to poniekąd racjonalnie wytłumaczyć, bo nowe miejsce, nowa sytuacja, te sprawy. Ale to zdecydowanie nie jest dobra taktyka. Powiedziałabym, że jest niesamowicie zła. Z tego samego powodu, dla którego tyle osób biega z zeszytami i coś notuje w trakcie treningu. Momencik… Czyli w zasadzie dlaczego?

Wstyd się przyznać, ale sama zdałam sobie z tego sprawę dopiero po roku trenowania! Po takim czasie wybrałam się do trenera personalnego, który wyjaśnił mi, jak i po co rozpisywać treningi. Poczułam się wtedy niczym XVIII – wieczny obywatel Europy, na którego spłynęło oświecenie.
Przejdźmy więc do sedna sprawy: jaki jest sens odnotowywania każdego ćwiczenia/maszyny wraz z wielkością obciążenia oraz ilością powtórzeń i serii? Nieopisany! Jeśli nie zapiszemy tych informacji i co trening będziemy klepać tyle samo kilogramów na maszynie numer 10, to w końcu przestanie w jakikolwiek sposób oddziaływać na nasze ciało, co mija się z celem. Raczej każdy chce obserwować progres, prawda? 😉

Tylko, że w tym miejscu dochodzimy do kolejnej, jak na początku może się wydawać, trudności. Mimo tego nie ma co szukać wymówek, bo nie ma rzeczy, z którą sobie nie poradzisz! Zapisywanie treningu tak naprawdę nic nie da, jeśli nie będziesz świadomy tego, co chcesz w sobie zmienić i które mięśnie trenujesz. Wiadomo, nie wszyscy ukończyliśmy AWF z wyróżnieniem i nie znamy każdego mięśnia ludzkiego ciała, ale dla chcącego nic trudnego! Uważam, że moja strategia na poradzenie sobie z tym jest całkiem niezła (jak skromnie!) i przybliży Cię do osiągnięcia wymarzonych rezultatów.
  •  Stań nago przed lustrem. Popatrz na siebie uważnie i zastanów się, co chcesz w sobie zmienić.
  •  Kiedy już wiesz, jakie partie ciała fajnie byłoby podrasować, wykorzystaj tego pięknego pana i przeanalizuj jego mięśnie.
źródło: emasaz.pl

  •  A tutaj zaznacz te, nad którymi zamierzasz pracować. 

źródło: sfd.pl
  • Wspomóż się Internetem, blogami fitnessowymi czy wiedzą trenera personalnego, a następnie skomponuj zestaw ćwiczeń najbardziej efektywnych na dane partie ciała.
  •  I na koniec najważniejsze… PAKUJ TPORBĘ I BIEGNIJ NA TRENING!

Jak podkreślałam niejednokrotnie (i będę robić to do znudzenia) – każdy z nas jest inny. Co za tym idzie, każdy potrzebuje indywidualnie dopasowanego treningu. Poświęć chwilę i przemyśl każde ćwiczenie, które do niego dołączasz. Powodzenia na następnym, już świadomym! ❤️

Rosie xx

Komentarze

  1. Większości chodzenie na siłownię kojarzy się tylko z bezmyślnym machaniem hantlami,a to błąd, niewłaściwie ćwicząc można nawet sobie zaszkodzić.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz