Kto by nie chciał mieć płaskego brzucha?!

Kto by nie chciał mieć płaskiego brzucha?! No właśnie... pewnie dlatego zajęcia o nazwie „Płaski brzuch” to pozycja obowiązkowa w każdym klubie fitness. W swojej wędrówce przez zajęcia grupowe nie mogłam ich pominąć.

Nie były to moje pierwsze zajęcia z cyklu tych, na których walczy się o wymarzony sześciopak (kilka lat temu chodziłam na podobne w innym klubie), więc z grubsza wiedziałam czego się spodziewać. Przede wszystkim dzikiego tłumu. Poza tym ćwiczeń na dużej intensywności (wszak brzuch lubi trening krótki, ale za to konkretny). W pierwszym przypadku się nie zawiodłam, w drugim – odrobinę, a do powodów dojdziemy pod koniec ;)

Domyślam się (a i częściowo wiem to z wcześniejszego doświadczenia z tego typu zajęciami), że „Płaski brzuch” w każdym klubie wygląda inaczej. I nic dziwnego, bo ćwiczeń, które mają przybliżyć nas do pięknej cegiełki na brzuchu jest cała masa, a do tego można je wykonywać z obciążeniem i bez. Zajęcia, na które się wybrałam, składały się z trzech bloków (nie liczę rozgrzewki i stretchingu). Najpierw były ćwiczenia na stojąco (dla mnie ciekawa nowość), później w leżeniu z obciążeniem, a na koniec zestaw ćwiczeń, dla których bazą jest „deska”.

Ogólnie rzecz ujmując, było całkiem ok, ALE (tu dochodzimy do małego rozczarowania), spodziewałam się większego wycisku. Domyślam się, że prawdopodobnie miałam trochę zawyżone wymagania. Ostatecznie na takie zajęcia zwykle chodzą osoby, które same nie aplikują sobie tego rodzaju treningu, a ja (zgodnie z wyzwaniem, jakie młodsza siostra rzuciła w zeszłym roku → czytajcie tutaj) staram się robić ćwiczenia na brzuch co drugi, maksymalnie co trzeci dzień, więc jestem dość zaprawiona w boju.
Podsumowując...

PLUSY:
  • poznałam kilka nowych ćwiczeń – głównie tych w pozycji stojącej – co było ciekawą odmianą od mojego standardowego zestawu,
  • dla tych, którzy nie pracują nad brzuchem we własnym zakresie – dobry sposób, by się zmotywować i zawalczyć o sześciopak ;)
MINUSY:
  • dla ćwiczących regularnie – trochę za mała intensywność ćwiczeń,
  • żeby osiągnąć widoczne efekty jeden trening w tygodniu (a tyle zwykle jest „Płaskiego brzucha” w harmonogramach znanych mi klubów fitness) to za mało, więc i tak trzeba dołożyć coś od siebie.
Polecam tym, którzy nie chcą/nie potrafią wykonywać tego typu ćwiczeń samodzielnie i potrzebują kogoś, kto będzie im odliczał liczbę powtórzeń (co zdecydowanie minimalizuje ryzyko odpuszczania kilku spięć).

NatS

PS. Jeśli na serio marzycie o sześciopaku, pamiętajcie o naszym brzuszkowym wyzwaniu → tutaj ;)

Komentarze