Tak właśnie czuje się człowiek spełniający marzenia - co dały mi Debiuty PZKFiTS?

piątek, 22 lutego 2019

Minęło 8 miesięcy, odkąd zaczęłam przygotowywać się do startu. Nie ma co się rozczulać nad formą, nie ma co przeglądać konkurencji - niczego już nie zmienię. Całe ciało ogolone i wypeelingowane, teraz już tylko trzeba odhaczyć się na weryfikacjach, później odpoczywać, a w niedzielę dać z siebie wszystko. Energię mam na takim poziomie, że aż świerzbi, żeby skoczyć gdzieś potrenować, ale muszę wytrzymać do poniedziałku. Na weryfikacjach już czuję klimacik. Wszędzie napakowani ludzie, świetne sylwetki. Zero stresu, czuję się jak w domu. To jest zdecydowanie mój świat.

niedziela, 24 lutego 2019
Godzina 6:30, jestem w szoku, ale nadal nie czuję stresu. Jestem nakręcona dosłownie jak szwajcarski zegarek, chociaż moim jedynym śniadaniem były wafle ryżowe (swoją drogą, jechałam  na nich do godziny 15:30, w zestawie z dwoma łykami wody). O 7:30 makijaż i włosy, których przygotowywanie niemiłosiernie mi się dłuży. Wreszcie po 2 godzinach wyglądam lepiej niż w drodze na własną studniówkę, mogę ruszać na AmberExpo. W głośnikach Hey Look Ma, I Made It, co daje mi jeszcze większego kopa, i zamiast wejść na targi jak normalny człowiek, praktycznie na nie wskakuję. To tu, to tam łapię kogoś znajomego, robi się 11:30.
Czas na brązowienie. No i teraz już naprawdę poczułam, że j a dzisiaj startuję. Nie chodzi o stres, chodzi o samo poczucie, że doszłam do miejsca, w którym tak bardzo chciałam się znaleźć - satysfakcja połączona z nieopisanym szczęściem. Od góry do dołu opalona jak po wakacjach w Sri Lance, zamiast leżeć z nogami w górze, tak jak większość zawodników przy zdrowych zmysłach, wskakuję w luźne ubrania, żeby przypadkiem się o coś nie wytrzeć i lecę z moim cudownym klubem kibica biegać po Amber.
O 13 głos rozsądku (a raczej trenera) zaciąga mnie z powrotem na backstage, wreszcie siadam z tyłkiem i czekam. Od siedzenia bezczynnie powoli zaczyna mi odwalać, najchętniej przez ostatnie 40 minut bym się pompowała, ale na szczęście nie ja o tym decydowałam.
14:10, sędzina każe ustawiać się w kolejkę do wyjścia na scenę. Pojawił się dreszczyk emocji, i to całkiem spory. Wdech, wydech. Muszę z kimś porozmawiać, bo zaraz zacznę się stresować w niedobry sposób. Dziewczyna przede mną niemal mdleje, więc zaczynam jej mówić, że wszystko będzie dobrze, przez co sama się uspokajam. Nagle słyszę Bikini fitness kobiet do 172 centymetrów, runda półfinałowa. I nagle jak ręką odjął. Przypominam sobie, po co tu przyjechałam. Przyjechałam, żeby zacząć swoją przygodę ze startami i... świetnie się przy tym bawić. 

Byłam na scenie 20 minut, a wydawało mi się, jakbym była maksymalnie 5. Przez pierwsze kilka sekund byłam spięta, ale później szło gładko, chociaż nie widziałam absolutnie nic - musiałam zdjąć okulary, a wkładanie soczewek do oczu mnie przerosło. Doświadczenie było niesamowite i chociaż nie weszłam do finału, jestem z siebie dumna, a co ważniejsze, o wiele bardziej nakręcona na kolejne zawody!

Dlatego właśnie warto robić to, co się kocha, nawet jeśli na początku dostaje się lanie. Co z tego, że coś przegrasz? Porażki motywują do cięższej pracy i nieustannego doskonalenia się. A kiedy już dojdziesz na szczyt, nikt nie będzie zważał na to, że kiedyś przegrałeś. Ludzie nie rodzą się wielkimi, stają się tacy dzięki swojej nieustępliwości i uporowi.

Rosa xx

Komentarze

  1. Bylam na tym rok temu i dziewczyno jak dla mnie wygladasz za słabo, radzę jeszcze wiecej pracować nad sobą

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Potrafisz, dziewczyno, czytać ze zrozumieniem, czy tak średnio?

      Usuń
    2. Twoja odpowiedź pokazuję jaka jesteś i trochę dystansu

      Usuń
  2. gdzie z takim ciałem na zawody... chyba Cię Bóg opuścił... To było pewne na 100 %, że się nie dostaniesz... lol

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz