Jesteś pewny, że nie nosisz maski?

Jedyną stałą rzeczą w życiu jest zmiana. Coś w tym jest, bo zmienia się dosłownie wszystko: od klimatu, przez modę i kulturę, aż do wzrostu ludzi na przestrzeni pokoleń. Nie zamierzam tutaj oceniać, czy to dobrze, czy źle, że jesteśmy wyżsi niż świta na dworze Bolesława Śmiałego; przedmiotem moich dzisiejszych rozważań będzie to, czy powinniśmy zmieniać się w zależności od okoliczności i otaczających nas ludzi.

Kiedyś czytałam o ciekawej koncepcji warunkującej zachowanie człowieka. Zakłada ona, że każdy z nas ma trzy maski, które zakłada, kiedy zachodzi taka potrzeba. Maska numer 1: twarz, którą pokazujemy w szkole/pracy; maska numer 2: twarz, którą znają nasi najbliżsi (rodzina, przyjaciele); maska numer 3: twarz, którą znamy tylko my sami. Nie ukrywam, że mnie zaciekawiła, ale nie zgadzam się z tym, że działa ona u każdego człowieka. Gdybym miała być trzema osobami w różnych okolicznościach, to chyba bym zwariowała. Ale oczywiście nie żyję w szklanej kuli i wiem, że są ludzie, którzy wstydzą się tego, jacy są i usilnie próbują dopasować się do towarzystwa. Mam znajomego, który jest jednocześnie diablenie inteligentny i niedowartościowany. Kiedy spotykam się z nim twarzą w twarz, możemy wręcz wejść na poziom metafizycznej rozmowy i dochodzić do ciekawych wniosków, a kiedy spotyka się z dużą grupą znajomych martwi się tylko tym, żeby wypić więcej od innych i uchodzić za czadowego bad boy'a, który gardzi racjonalnością. Która z tych twarzy jest prawdziwa? Mam nadzieję, że ta, którą miałam okazję wiele razy oglądać. Tylko po co w ogóle istnieją obie? Nie mógłby być tym samym wspaniałym człowiekiem, którego znam, w każdej sytuacji?

I tutaj doszliśmy do sedna sprawy. Czasami wstydzimy i boimy się być sobą, nawet jeśli jesteśmy dobrzy i wartościowi. A już zwłaszcza, jeśli jesteśmy w jakiś sposób wyjątkowi; mam na myśli nietuzinkowe zainteresowania (na przykład poezja, malarstwo), nietuzinkowe podejście do życia i innych ludzi, nietuzinkowe poczucie humoru. Szczerze powiedziawszy, taki strach jest dość uzasadniony - zważywszy na to, że jako społeczeństwo potrafimy uszanować mniejszości seksualne i religijne, a kiedy słyszymy, że ktoś myśli w inny sposób niż my, od razu jest równany z ziemią (hipokryzja, nie sądzicie?), to nie ma się dziwić, że tym mniej odpornym psychicznie osobom łatwiej jest założyć maskę. 

Ale czy wygodniej znaczy lepiej? Uważam, że nie. Myślicie, że Cezara albo Napoleona wszyscy lubili? Dobre żarty! Nie lubili ich Ci, których wkurzało, że są wyjątkowi. I wbrew pozorom, pomimo tego, że tak bardzo rozwinęliśmy i zmieniliśmy się jako gatunek, niektóre zachowania od przodków nam zostały. Nadal szkalujemy wybitnych, żeby po śmierci ich wywyższać. Nadal walczymy o władzę i idziemy do celu po trupach. A do tego wszystkiego zakładamy maski. Spójrzmy na sytuację na przykładzie polityków - mają rodziny, więc można założyć, że są dla nich kochani i dobrzy. Ale kiedy przychodzi do wyjścia na scenę, są zimni i bezwzględni. Więc co by było... gdyby zawsze byli sobą?

Gdybyś Ty też zawsze był sobą? Gdybyś nie wstydził się siebie, swoich zainteresowań, poglądów? Nie ma lepszego sposobu, żeby się przekonać, niż spróbować. Nie bój się, że znajomi nagle przestaną Cię lubić. Jeśli są prawdziwymi przyjaciółmi, nie przestaną. A jeśli przestaną, tym lepiej dla Ciebie. Bo to najlepszy znak, że czas zmienić znajomych.

źródło: dontchange


Bądź sobą, nieważne co się dzieje. Tylko szczerzy ludzie są prawdziwymi ludźmi sukcesu.

Rosa xx

Komentarze

  1. Bycie soba sie nie opłaca, ufasz komuś,mowisz mu wszystko, a ta osoba i tak ma Cię gdzieś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To raczej znak, że nie powinno Ci na kimś takim zależeć, skoro nie lubi Cię takim, jakim jesteś.

      Usuń
    2. Łatwo powiedzieć, szkoda, że trudniej jest to zrobić ,ale chyba będę musiał sobie z tym jakoś poradzić :(

      Usuń
    3. Świat jest pełen wspaniałych osób, nie musisz radzić sobie z tym sam :)

      Usuń

Prześlij komentarz