Jak nie przytyć w święta? Zdziwisz się, jakie to proste!

Brytyjska rodzina królewska ma podobno tradycję, zgodnie z którą każdy musi zważyć się przed i po świątecznym posiłku. Zwyczaj jest praktykowany od kilku wieków, więc nie trudno się domyślić, że nie ma nic wspólnego z utrzymaniem nienagannej sylwetki... Wręcz przeciwnie! Chodzi o to, by sprawdzić, czy wszyscy porządnie się najedli. Jasna sprawa - wszak to królewska uczta ;)

Wielu z nas, choć nie jesteśmy spokrewnieni z królową Elżbietą, księciem Karolem, jego synami czy choćby księżnymi Kate i Meghan, ma podobny zwyczaj. Różnica jest taka, że ważąc się po świętach, mamy nadzieję, iż różnica w wadze będzie jak najmniejsza i w większości przypadków niemal za każdym razem okazuje się zbyt duża.

Po świętach w wielu domach, biurach i innych zakładach pracy oraz kręgach towarzyskich zaczyna się licytacja. Kto da więcej?! A później jak zwykle biadolenie, że trzeba się wziąć za siebie i obowiązkowo postanowienie noworoczne: Schudnąć!

Może przez lata świątecznego obżarstwa już się przyzwyczailiście do tego fatalnego uczucia przepełnienia i wydaje Wam się, że to normalne... Jeśli tak, z całą stanowczością zapewniam: TO NIE JEST NORMALNE I WCALE NIE MUSICIE PRZEZ TO PRZECHODZIĆ W KAŻDE ŚWIĘTA!

Powiecie: Ok, mądralo! To co mamy zrobić, żeby tego uniknąć? To proste!

UWAGA! Prostota tego rozwiązania może Was trochę zdenerwować. Mimo tego czytajcie dalej i zastanówcie się, dlaczego - skoro to takie oczywiste - nigdy nie spróbowaliście tego zrobić i jak to „banalne” rozwiązanie wcielić w życie w tym roku ;)

Otóż... wystarczy powiedzieć zdecydowane NIE! dokładce babcinej sałatki z ogromną ilością majonezu, kolejnej porcji pływającej w tłustym sosie pieczeni mamy czy piątemu kawałkowi ciasta siostry. Banalne? To ciekawe dlaczego większości z nas się to nie udaje...

Wyjaśnienie jest proste. Wydaje nam się, ze odmawiając spożycia nieprzyzwoitej ilości specjałów przygotowanych (z miłością - bo jakżeby inaczej!) przez naszych bliskich, złamiemy im serca. Przynajmniej tak chcemy myśleć. Tak naprawdę chodzi o to, że to wszystko jest „takie dobre”, iż nie potrafimy zapanować nad łakomstwem.

Powiecie, że to nieprawda? Że wszystko przez to, iż Wasze mamy/babcie nie przyjmują przy stole odmowy? to powiem Wam, że ja też mam babcię, której życiową misją jest karmienie wszystkich dookoła, dopóki talerze i półmiski nie będą wyczyszczone do zera. I zdradzę Wam sekret, te myślałam, ze jej po prostu nie da się odmówić. Moja siostra pokazała mi, że jest inaczej. Mówiła babci, że nie zje tego czy tamtego, a babcia odpuszczała.

Postanowiłam spróbować jej taktyki. Skoro jej się udaje, czemu mi miałoby się nie udać? Na początku szło kiepsko - za każdym razem, kiedy mówiłam nie, babcia myślała, że żartuję i i tak nakładała mi wszystko, co chciała. Na miejscu i na wynos. Ale ostatnio - kiedy chciała mi wcisnąć dwa rodzaje mięsa przygotowanego na święta, żebyśmy sobie spróbowali w weekend - w końcu dałam jej do zrozumienia, że nie oznacza NIE. I wiecie co? Nie była zachwycona, ale musiała się z tym pogodzić.

Skoro mnie się udało, Wam tez się uda ;) No, chyba że chcecie się bezwstydnie objeść i po raz nie wiadomo który wziąć udział w poświątecznej licytacji... Wasz wybór ;)

Drugi składnik świątecznego sukcesu w kwestii utrzymania wagi to ruch. Również oczywiste prawda? Świetnie! W takim razie spróbujcie choć raz w święta zrobić sobie trening... No dobra, wiem, że nie wszyscy mają ku temu okazję (lub ochotę) i nie wszyscy mają ochotę oglądać skwaszone miny swoich mam, pytających: Czy naprawdę musisz trenować w święta?! (choć zawsze można odpowiedzieć po prostu: Tak, naprawdę - i zrobić swoje). W takim razie coś łatwiejszego - po świątecznych obiadach (podczas których - mam nadzieję - się nie przejecie) wyruszcie na świąteczne spacery. Możecie zabrać na nie bliskich. Nadal będziecie wspólnie spędzać czas, a wszystkim wyjdzie to na dobre!

To jak? Podejmiecie świąteczne wyzwanie?

Powodzenia,
NatS

Komentarze