Bailamos! Czyli kilka słów o Zumbie

Witajcie po krótkiej przerwie! Trochę nas nie było, ale wcale nie zapadłyśmy w zimowy sen (choć obydwie wolimy ciepłe pory roku) i już wracamy do Was z nową energią. Będzie się działo ;)

Na początek zdradzę Wam, że postanowiłam przetrwać zimowe miesiące na siłowni. Nie żebym uważała, że zimą nie da się biegać na zewnątrz. Da się i zawsze będę powtarzać, że do biegania nie ma złych warunków (no dobra, może -15 stopni mrozu to jednak nienajlepsze warunki, ale ostatnio nie mamy aż tak mroźnych zim). Problemem jest raczej smog, którego wdychanie jest już średnio przyjemne...

Ale wracamy do tematu! Kupiłam karnet na siłownię i - żeby urozmaicić sobie i Wam życie - rozpoczynam nowy projekt. Co jakiś czas będę testować inne zajęcia fitness i opowiadać Wam, jakie są ich plusy i minusy. A więc zaczynamy!

Na pierwszy ogień wzięłam zajęcia, na które chodziłam dość regularnie wieki temu - Zumbę. Zawsze, kiedy na nią chodzę, zastanawiam się, dlaczego osoba tak fatalnie skoordynowana, o umiejętnościach tanecznych na poziomie -10 z uporem maniaka wybiera zajęcia, które bazują na tańcu i wymagają jednoczesnego wymachiwania rękami i nogami, czasem w kompletnie pokręcony sposób. Odpowiedź jest prosta - te zajęcia to świetna zabawa i niesamowity wycisk w jednym.

Na początek wyjaśnijmy sobie jedną rzecz: jeśli szukacie zajęć, na których się nie spocicie, Zumba zdecydowanie nie jest dla Was. Ale jeśli szukacie formy treningu, która wyciśnie z Was siódme poty, wbijajcie śmiało! Nie rozczarujecie się.

Tym, którzy jeszcze nie słyszeli o Zumbie, wyjaśniam, że najprościej mówiąc jest ona połączeniem tańca z aerobikiem. Ćwiczenia - wykonywane w rytm latynoskiej muzyki - polegają na powtarzaniu choreografii, w której znajdują się elementy m. in. hip-hopu, samby, salsy, mambo, a czasami również sztuk walki i tańca brzucha - dla każdego coś fajnego.

PLUSY
  • muzyka, przy której nogi same rwą się do tańca,
  • połączenie tańca z treningiem siłowym i treningiem cardio, czyli przyjemne z pożytecznym,
  • duża intensywność ćwiczeń - naprawdę można się zmęczyć,
  • trenujemy różne partie mięśni jednocześnie,
  • dobra zabawa w kobiecym gronie - można bez kompleksów pokręcić pupą itp. (nie zawsze grono jest czysto kobiece; kilka razy widziałam na Zumbie panów i muszę przyznać, że nieźle sobie radzili - szacun!).
MINUSY
  • na pierwszych kilku treningach ciężko nadążyć z krokami - u mnie na razie wygląda to tak, że kiedy już cieszę się z opanowania kroku A i nawet nadążam za resztą grupy, okazuje się, że... grupa robi już krok B lub nawet C (ale jeśli mam być szczera, nieszczególnie się tym przejmuję - w końcu najważniejsza jest dobra zabawa!),
  • za mało stretchingu na zakończenie (może to kwestia zajęć w mojej siłowni lub mojego przyzwyczajenia do porządnego rozciągania po treningu) - uzupełniam we własnym zakresie po zajęciach.
Podsumowując, Zumbę polecam każdemu, a szczególnie tym, którzy chcą się porządnie zmęczyć. Tych, którzy długo nie uprawiali żadnego sportu, ostrzegam jednak uczciwie, że nie będzie lekko...

Powodzenia! ;)
NatS


Komentarze