Ten niewymuszony moment życzliwości dwojga nieznajomych zawsze, ale to zawsze sprawia, że wstępuje we mnie nowa energia i... przyspieszam. To śmieszne, ale naprawdę tak jest! Miły gest innego biegacza działa tak, jakby ktoś nacisnął w moim mózgu przycisk z turbodoładowaniem.
Tak samo jest, kiedy mijani nie-biegacze posyłają mi uśmiech, pokazują uniesiony kciuk lub mówią coś miłego. Nigdy nie zapomnę pewnej staruszki, na którą niemal wpadłam, kiedy wychodziła ze swojej posesji. Pani była w szoku, widząc moje zasapane, zlane potem oblicze, o czym świadczył okrzyk: "O Matko Bosko! Za jakie grzechy?!" okraszony wybuchem śmiechu. Innym razem, kiedy biegałyśmy z Rosą, pewien pan na nasz widok zawołał: "O! Chudzinki!", co z kolei sprowokowało nasz wybuch śmiechu.
Tak właśnie działa życzliwość - uwalnia pozytywną energię, która drzemie w każdym z nas i tylko czeka na iskierkę, by wybuchnąć z pełną mocą. I to nie tylko u biegaczy, ale u każdego z nas. Wszyscy lubimy widzieć życzliwe, uśmiechnięte twarze i słuchać miłych rzeczy, zamiast oglądać smutasów i słuchać ich wiecznego narzekania i burczenia.
Ostatnio mój mąż zapytał: "Czy na świecie nie byłoby lepiej, gdyby wszyscy byli dla siebie mili?". Cóż... chyba nie muszę przytaczać mojej odpowiedzi ;) Zastanawiam się tylko, dlaczego dla niektórych to takie trudne...
Przecież uśmiech czy miłe słowo nic nie kosztują! Nikomu korona z głowy nie spadnie, jeśli życzy pani w spożywczaku miłego dnia, pomoże staruszce skasować bilet w autobusie, przytrzyma sąsiadce drzwi albo powie koleżance z pracy, że świetnie wygląda w nowej fryzurze. Mało tego, wszystkim będzie milej - gwarantuję!
Ponieważ mamy dziś Światowy Dzień Życzliwości mam dla Was wyzwanie - WIĘCEJ ŻYCZLIWOŚCI! Zdziwicie się, jakie to łatwe ;)
Komentarze
Prześlij komentarz