Wstyd jest przereklamowany! Pozbądź się go!

Pewnego dnia, kiedy opowiadałam o idei akcji KOCHAJ SIEBIE #niezaleznieodrozmiaru usłyszałam:

- No tak, dwie szczupłe laski mówią, żeby akceptować swoje ciało...

To nie do końca tak, bo kompleksy związane ze swoimi ciałami maja również dziewczyny, które uchodzą za super szczupłe i ładne, ale o tym innym razem ;) Dziś chcę Wam przedstawić dziewczynę, bez której rzeczywiście nasza akcja nie była by taka, jaka jest...

Poznajcie Anię! Ania to dziewczyna, która miała odwagę przyłączyć się do nas, choć wcześniej widziałyśmy się tylko raz. Kiedy powiedziałam jej o naszym projekcie, od razu powiedziała: „Ok, nie ma problemu”, a nie chodziło przecież o to, żeby wyskoczyć razem na imprezę, tylko o sesję zdjęciową w bieliźnie! Większość dziewczyn miałaby jednak opory. Po prostu by się wstydziły.

I tu dochodzimy do sedna mojego dzisiejszego wywodu... WSTYD. To on sprawia, że chcemy zakryć wszystko, co wydaje nam się niedoskonałe. Bo przecież nie można pokazać światu naszych fałdek, o cellulicie nawet nie wspominając! Co ludzie pomyślą?!

To duży problem. Wiem od znajomej brafitterki, że wiele kobiet wstydzi się pokazać w samej bieliźnie nawet w jej przymierzalni (a to raczej konieczne, żeby dobrać właściwy stanik, więc nie mają wielkiego wyboru).

To samo obserwuję w szatniach na basenie czy siłowni. Większość dziewczyn i pań zawsze, ale to zawsze czeka aż zwolni się jedna z kilku, a czasem jedyna przebieralnia, żeby tam zamienić zwykłe ciuchy na strój sportowy i odwrotnie. Na nieliczne przypadki przebierania/rozbierania się przy szafce - gdzie przecież każdy może widzieć! - reagują sporym zdziwieniem. Raz nawet, kiedy po wzięciu prysznica wycierałam się przy swojej szafce i nakładałam balsam, usłyszałam od pani, która już w pełnym rynsztunku zbierała swoje rzeczy:

- No tak, tych przebieralni jest stanowczo za mało... Człowiek nie ma gdzie się spokojnie przebrać. 

Tylko, że ja nie potrzebowałam przebieralni, bo w końcu byłam w damskiej szatni (!), a tam - jeśli jeszcze ktoś nie zauważył - wszystkie wyglądamy z grubsza podobnie. Jasne, że niektóre z nas są niższe, inne wyższe, jedne szczuplejsze, a inne pulchniejsze, ale bądźmy poważne - tam nikt tego nie ocenia!

Ale na tym właśnie polega problem. Większość z nas wyobraża sobie, że świat zauważa każdą naszą niedoskonałość, każdą drobnostkę, która oddala nas od "idealnego" wyglądu, a następnie szczegółowo ją ocenia i komentuje (ok, może niektórzy tak robią, ale dlaczego miałoby to nas obchodzić?!). Tymczasem naszymi największymi krytykami jesteśmy... MY SAMI! To my, wmawiając sobie, że nie wyglądamy dobrze, nakręcamy spiralę wstydu, z której później nie potrafimy się wyplątać. Tylko po co? Od ukrywania się przed światem nie czujemy się wcale lepiej. W zasadzie jest wręcz odwrotnie.

Żeby nie było niejasności - nie chcę powiedzieć, że kobiety bez względu na wiek i rozmiar powinny biegać po ulicach z biustami i pupami na wierzchu. Te dwa przykłady mają pokazać Wam, jak głupi bywa nasz wstyd. Bo w żadnej z tych sytuacji nie powinnyśmy go czuć, a często czujemy. Czujemy go też, kupując ubrania. Ile razy słyszałam:

- Nie, nie kupię tej bluzki. W niej widać moje wałki!

No i co z tego?! Noszenie ciuchów over size (choć są bardzo wygodne i fajnie się prezentują) nie załatwia problemu! Bo problem nie leży w ciele tylko w głowie...

Dlatego zachęcam Was (tak, wiem, że to nie będzie łatwe) - spróbujcie nie oceniać się tak krytycznie! Przestańcie patrzeć w lustro z poczuciem wstydu! Cieszcie się tym, jakimi jesteście pięknymi kobietami! Krótko mówiąc, bądźcie jak Ania ;)

Kiedy Wam się uda (a może którejś z Was już się udało?), udostępniajcie zdjęcia (w bieliźnie, bikini, ubraniach - jak Wam się podoba) z hashtagiem #niezaleznieodrozmiaru na Instagramie, Facebooku i gdziekolwiek chcecie. Pokażmy światu, że nie mamy się czego wstydzić, a piękno nie zależy od rozmiaru!

NatS


ZDJĘCIA:  Łukasz Daniewski
BIELIZNA: Salon Brafi Comfort
MAKIJAŻ, FRYZURA: Studio IMAGE

Komentarze